Oddział Morski PTTK

Tadeusz Bury homepage

OM PTTK



Maria Markowska

            Spis  wierszy

 

1.      Nocna wycieczka „WRZOSU”

2.       Pierwszy dzień ferii

3.      Sprawozdanie z wycieczki na Nowe Obłuże

4.      Na Górę Donas

5.      Słoneczna sobota

6.      Przyszła zima ulubiona

7.      Do Kartuz

8.      Wycieczka z PTTK-iem

9.      Noga za nogą

10.  I znów wspaniała wycieczka

11.  Niezapomniany wieczór

12.  I znów z „Wanogą”

13.  W sercu Kaszub

14.  Bernadowo

15.  I znów najpiękniejsza wycieczka

16.  Nad Jezioro Tuchomskie

17.  Udana wycieczka

18.  Urocza wycieczka

19.  Na początek

20.  Dni powszednie

21.  Inauguracja

22.  Spotkania

23.  Magiczne wycieczki

24.  Kemeri

25.  Szalone życie

26.  Ostatni dzień

27.  Żukowo i Małkowo

28.  W Chmielnie

29.  Odpust w Sianowie

30.  Kochanej Eli

31.  Kochana Trzynastka

32.  Niecodzienna impreza

33.  Kacze Buki

34.  Spacer na Grodzisko

35.  Esperanto i Malbork

36.  Międzynarodowy Rok Gór

37.  Jesienny deszcz

38.  Sopockie Grodzisko

39.  Cudowny helski dzień

40.  Na Warmię

41.  Dziewięciolecie „WRZOSU”

42.  Jesienne nastroje

43.  Jesienne słońce

44.  „Wrzosowa” wędrówka

45.  Niecodzienna wycieczka

46.  Najcięższa wycieczka

47.  XX Rajd im. dr. Mieczysława Orłowicza

48.  I znów zima

 

 

Na turystycznym szlaku

 

 

PTTK Oddział Morski w Gdyni należy do najstarszych Towarzystw Turystycznych na Wybrzeżu Gdańskim. Oddział Morski Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego powołano w naszym mieście 3 maja 1928 r. a więc wkrótce po uzyskaniu praw miejskich przez Gdynię.

Już od samego początku myślą przewodnią Towarzystwa była aktualna do dziś dewiza” Tylko poznawszy swój kraj, można go gorąco ukochać i owocnie dla niego pracować”.

Rozwój turystyki i krajoznawstwa, wyrabianie nawyków czynnego wypoczynku, poznawanie piękna i kultury naszego kraju to podstawowe cele naszego działania.

            Jubileusz 75–lecia Towarzystwa przypada w 750 roku od pierwszej wzmianki o Gdyni. W dokumencie biskupa włocławsko – kujawskiego Wolimira podano, że w skład parafii Oksywie weszła m.in. wieś Gdynia.

W tym roku mija także 10 lat od powołania Klubu Krajoznawczego „WRZOS”, jednego z najlepiej działających klubów w woj. pomorskim.

            Tomik wierszy Marii Markowskiej powstał na turystycznym szlaku. Dedykowany jest turystom i krajoznawcom gdyńskim spod znaku PTTK.

Wyrażam przekonanie, że będzie promował radosną turystykę, integrował turystów w  Gdyni i  w całym kraju.

            Dziękuję autorce wierszy za jej entuzjazm i oddanie bez granic wędrówce krajoznawczej.

            Wydanie tomiku wierszy Marii Markowskiej było możliwe, dzięki finansowemu wsparciu Studia Graficznego „DANEX” z Sopotu a przede wszystkim państwa Danuty i Stanisława Gębskich, zapalonych miłośników turystyki. 

 

                                                       Ryszard Wrzosek

 

                                                Prezes OM PTTK w Gdyni

 

 

Wędruj razem z nami

 

            To hasło przewodnie Klubu Krajoznawczego „WRZOS”, którego członkiem i współzałożycielem jest wspaniała turystka, mieszkanka Gdyni, Maria Markowska.

Klub powołali gdyńscy krajoznawcy na wycieczce do Zagórskiej Strugi, 17.10.1993 r. W tym roku klub obchodzi swój jubileusz dziesięcioletniej działalności. Od samego początku viceprezesem Klubu była Maria Markowska.

Maria  Markowska    Instruktor  Krajoznawstwa  Polski  jest członkiem Oddziału Morskiego PTTK w Gdyni. Wstąpiła do Towarzystwa w 1957 r. będąc studentką geografii w Gdańsku. Po  studiach  rozpoczęła  pracę  w  szkole podstawowej, najdłużej w SP nr 29, gdzie założyła i kierowała pracą  SKKT PTTK. Dzięki jej inicjatywie utworzono  w  szkole Izbę Pamięci, poświęconą Stefanowi Żeromskiemu. O bardzo bogatej działalności Koła i jego opiekunki świadczą dziś kroniki SKKT , prowadzone do chwili obecnej. Maria Markowska nadal jest bardzo czynnym organizatorem wycieczek krajoznawczych, zwłaszcza w Klubie Krajoznawczym „WRZOS”. Prowadzi osobiście piesze wycieczki krajoznawcze w regionie gdańskim, głównie na Pojezierzu i Pobrzeżu  Kaszubskim. Swoje wyprawy dokumentuje pisząc wierszem. W krótkich słowach stara się przekazać miłość i radość z wędrowania po kaszubskich szlakach. Swoje wiersze pisze bezpośrednio na wycieczkach, a następnie deklamuje uczestnikom na mecie wyprawy. Od 13 stycznia do 8 grudnia 2002 r. napisała 48 wierszowanych sprawozdań z wycieczek. W ten sposób udokumentowała najważniejsze imprezy Klubu „Wrzos” z okazji zdobycia przez Klub pierwszego miejsca w woj. pomorskim i jubileuszu 10–lecia  Klubu.

 

                           Alicja Wrzosek

 

         Przewodnicząca Komisji Krajoznawczej

OM PTTK  Gdynia

 

                        MOJE WIERSZOWANIE

 

 

            Pierwszy swój wiersz napisałam dwa lata temu. Poświęcony  był  on Oli, mojej maleńkiej wnuczce. Przed rokiem zaczęłam pisać wierszowane sprawozdania ze swoich wycieczek. Z turystyką związałam się podczas moich studiów geograficznych. Od lat 50-tych jestem członkiem Oddziału Morskiego PTTK w Gdyni. Zamiłowanie do turystyki zaszczepiła mi moja matka.  Zdaję sobie sprawę, że  wiersze moje są jeszcze bardzo niedoskonałe ale pisanie  ich sprawia mi ogromną przyjemność. Wiele z nich powstało bezpośrednio na trasach, w pociągach, autobusach i na pieszych wędrówkach. W 2002 r. natrafiłam po raz pierwszy na wiersz napisany przez mojego ojca. Uświadomiłam sobie wówczas, że moje zainteresowanie się pisaniem może nie jest przypadkowe.

Serdecznie dziękuje prezesowi Oddziału Morskiego PTTK w Gdyni, mojemu koledze Ryszardowi Wrzoskowi za pozytywną ocenę mojego skromnego dorobku i pomoc przy wydaniu tego tomika.

 

 

                                                            Maria Markowska

 

 

 

 

  


1. NOCNA WYCIECZKA „WRZOSU"

 

Długo się zastanawiałam

czy wybrać się na „ognisko".

Trudna trasa, nocna pora.

Na ” nie „ przemawiało wszystko.

 

Ostatnia decyzja się liczy.

Idą moje koleżanki.

 Ja nie gorsza, choć nie młodsza.

Ciągnie mnie na pohulanki.

 

W grupie jest nas dwie dziesiątki.

Wszyscy są dziś bardzo radzi.

 Noc zapada nad Oliwą,

a Moneta nas prowadzi.

 

Wyruszamy o szesnastej.

Ciemno jest niesamowicie.

Podziwiamy park oliwski,

sławnej katedry odbicie.

 

Droga prowadzi do lasu

i tak lasem aż do celu.

 Mamy swoje latarenki,

a pochodnie ma niewielu.

 

Ja idę na szarym końcu.

 Cała grupa mnie wyprzedza.

Moje drogie koleżanki

dochodzą do Borodzieja.

 

 

 

Przykro tak samej na trasie,

lecz pojawia się Halina.

Odtąd ona mnie prowadzi

i tak znika smutna mina.

 

W Borodzieju dwa ogniska,

więc pieczemy co się da.

 A jeżeli ktoś zapomniał,

to dostanie od Bohdana.

 

Powrót jest niesamowity.

 Będzie dzisiaj nam się śnić.

 Trasa - istne lodowisko.

Mamy szczęście, co tu kryć.

 

Chociaż wszyscy po kolei

„łapią  po drodze zające",

ja jednak dzięki Halinie,

 nie upadam aż do końca.

 

Wielkie dzięki za wycieczkę

kochanemu Andrzejowi.

 Trasę ma w malutkim palcu,

a jak powie, to już powie.

 

Wracamy zadowoleni

z wspaniałego towarzystwa.

 Poczekamy tydzień cały,

 by pogoda wreszcie przyszła.

 

Drogiej Halinie B. – Marysia

 

Gdynia, 13.01. 2002 r.

 

 

2. PIERWSZY DZIEŃ FERII

 

Mimo, że dzisiaj brzydka pogoda

 jest bardzo ciekawa wycieczka.

 Mamy początek ferii zimowych.

 Ponowna z domu ucieczka.

 

Szkoła z Leszczynek jak zawsze pierwsza.

 Dla mnie podwójna radość.

 Młodzież wspaniała, największa grupa.

 Tradycji staje się zadość.

 

Sam szef Oddziału zainaugurował,

 a my się szybko zbieramy,

 by poznać stary dom Abrahama

 i jego ciekawe wystawy.

 

Ruszamy teraz na krótką trasę,

choć program jest dość bogaty.

 Idziemy starą ulicą Gdyni,

gdzie stały kaszubskie chaty.

 

Na trasie jawi się „Dalmor"

i Skwer, gdzie latem są róże,

 ulica zaś Waszyngtona

prowadzi nas ku Górze.

 

Kamienna Góra najwyższa w Gdyni

jest tak nam bliska i droga.

 A deszcz wciąż pada, pada i pada.

Nie ważna nasza uroda.

 

Zmarznięci, mokrzy, lecz pełni wrażeń

 zbliżamy się już do przystanku.

 Podziękowania, do zobaczenia.

 Do kolejnego poranku.

 

Gdynia, 26.01.2002 r.

 

 

3. SPRAWOZDANIE Z WYCIECZKI NA NOWE OBŁUŻE

 

Choć nie ruszamy się z Gdyni

na krótkiej dzisiejszej turze

znane jest wszystkim centrum,

 tylko nie Nowe Obłuże.

 

Mijamy pałac Thymianów.

Idziemy ulicą Rybaków.

A stare rybackie chaty

podobne są do czworaków.

 

Odkrywamy nowy świat,

nasze gdyńskie manowce.

Trudno się tylko pogodzić,

że obok wyrosły wieżowce.

 

Stromą- ścieżką schodzimy

 do rybackiej przystani.

Słońce świeci nam w oczy.

 Czyżby już Wiosna; Pani?

 

 

Na trasie Osada Rybacka,

lecz trasa dla nas za krótka.

 Więc zgodnie postanawiamy -

iść dalej aż do skutku.

 

Piętrzą się znów trudności,

 lecz do przezwyciężenia.

Może by tak Oksywie

zaliczyć od niechcenia.

 

Wchodzimy już na teren

 Portu Wojennego.

 Serce wali jak młotem.

Sama nie wiem dlaczego.

 

Udaje nam się uciec

dziurą w wysokim płocie.

Troszeczkę się cofamy

przy Muchowskiego wylocie.

 

Stary Cmentarz Marynarski

zwiedzamy zadowoleni.

I powracamy do domu

jednak  trochę zmęczeni

 

Towarzystwo dopisało –

 Maria, Erna, Bohdan, Krystyna

 choć było nas trochę mało

Waldek, Ela, Basia, Halina.

 

Dziękuję kochanej Eli

 za wszelką pomoc na trasie.

Wszak odcinkami trudnymi

samemu przejść nie da się.

Dzisiejsza nasza wycieczka

wspaniała i jedyna.

Nawet po wielu latach

chętnie się takie wspomina.

 

  Gdynia, 3.02.2002

 

 

4. NA GÓRĘ DONAS

 

Chociaż się nie wybierałam

na dzisiejszą trasę

zadzwoniła do mnie Żenia.

Idziemy z kompasem.

 

Pod palmą - trzydziestka.

Są starzy znajomi

Marysia z Przymorza,

jest Bartosz z Chyloni

 

Żenia idzie  z Krystyną

Jest również Teresa.

Ja z esperantystką,

no i Jadzia Rzeppa.

 

Bohdan patrzy na nas,

 zmienia trochę trasę.

To już nie szlak żółty

Idziemy z hałasem.

 

A więc droga łatwa

i nie bardzo długa.

Oby zawsze taka.

Będzie większa grupa.

 

Wychodzimy z dworca.

Wchodzimy do lasu.

Przed nami Krykulec.

Mamy sporo czasu.

 

Tutaj dłuższy postój

Dla nas odpoczynek.

 Pijemy herbatę

robiąc dobrą minę.

 

Po prawej Krzyżowa.

My na Górę Donas.

Chcemy uczcić Święto

Inni przyjdą po nas.

 

Wojtek robi wykład

z wyzwalania Gdyni.

Bohdan  i  pan Kazik

podobnie to czyni.

 

Schodzimy na giełdę.

Wracamy do domu.

Bardzo dziękujemy

Panu Bohdanowi. 

 

 Gdynia, 17.02.02

 

 

 

5. SŁONECZNA SOBOTA

 

Sobota. Dzwoni Ryszard Wrzosek.

Godzina dwunasta . Na spotkanie  proszę!

Jedziemy we trójkę sprzed PTTK-a,

a celem jest szkoła 29 – ta.

 

Szkoła, w której uczyłam trzydzieści lat

szkoła, która przyćmiła mi cały świat.

Wita nas w progu Ania Szymanowska,

dzisiejszy gospodarz, no i sprawa prosta.

 

Najpierw zwiedzamy stary budynek,

pokój nauczycielski i mój Gabinet.

Wszystko lśni czystością, każdy tutaj kąt.

Przydałby się tylko jakiś mały remont

 

Izbą pamięci ku czci patrona

jestem naprawdę zauroczona.

Dziś w mojej szkole wielka biesiada.

Kończy się tutaj piesza  parada.

 

Jest młodzież z wielu gdyńskich klas,

która powraca z zimowych tras.

Dla nie to święto jest przecudowne.

Poznaję ludzi,   wspaniałe woźne.

Siedzę na holu razem z młodzieżą,

Wszak mi się takie prawa należą.

W programie  kawa, potem przemowy,

nasze piosenki, no i nagrody.

Wracam szczęśliwa zadowolona,

 no i na  wtorek już zaproszona.

 

   Gdynia, 23.02.2002 r.

 

 

 

6. PRZYSZŁA ZIMA ULUBIONA …

 

Dzisiaj może tylko krótko

opowiem o naszej wycieczce 

Było fajnie i pogodnie. 

Nikt nie myślał o „ucieczce”.

 

Stawiają się w licznym gronie

nasi Wrzosowi turyści.

Bardzo zgrane towarzystwo.

Starzy klubowi artyści.

 

Trasa, owszem, bardzo miła-

Mrzezino, Połchowo, Rekowo.

Jesteśmy już w Pieleszewie.

Naprawdę było morowo.

 

W Połchowie mijamy grotę.

Dzielimy nasz wspólny los.

Spotkamy się za tydzień.

 

Klub Krajoznawczy „Wrzos”

 

Gdynia, 24.02.02

 

 

 

7. DO KARTUZ

 

 Chociaż nie planowałam

 dzisiaj większego pisania,

 jednak nie mogę darować.

 Przybędzie coś do czytania.

 Będzie o czym wspominać.

 Wycieczka była bombowa.

 Wszystko zgodne jest z planem,

 a trasa dziś wyjątkowa.

 Sprawdziła się dzisiaj prognoza.

.Słońce świeciło bez przerwy.

 Jesteśmy już w Siódmym Niebie,

 W nas jeszcze tkwią rezerwy.

 W lesie witała nas zima,

 Na polach błoto i wiosna.

 Tego nam było potrzeba.

 Atmosfera naprawdę radosna.

 Idziemy szlakiem niebieskim –

 Babi Dół - Mezowo - Kartuzy.

 Mijamy przepiękny rezerwat.

 Przed nami odcinek nieduży.

 Towarzystwo - jak zawsze na medal -

 Bohdan, Zbyszek, Halina.

 Zosia tym razem sama –

 Teresa, Marysia, Krystyna.

 Na trasie wielka atrakcja-

 Bohdan zaprasza panie do walca.

 Robimy koło walca fotkę.

 Będziemy mieć miłą pamiątkę.

 

Gdynia, 2.03.02

 

   Drogiej Ewie z podziękowaniami

 

 

8.Wycieczka z PTTK-iem

 

Pewnie niejeden mnie dziś zapyta

 jak się udała wycieczka.

 Moja odpowiedź zawsze jest prosta-

 Nie tylko z domu ucieczka.

 

Pogoda w marcu może być różna,

dla nas bez uprzedzenia.

Śnieg więc czy deszcz, słońce czy wiatr,

nie ma większego znaczenia.

 

Ewa holuje nas do Lęborka,

którego prawie nie znamy.

Po drodze mamy cud kaktusiarnię

i Paraszyno zwiedzamy.

 

Kaktusów w Rumi tysiące odmian.

 Niejeden z nas je kupuje.

 A w Paraszynie z różą jabłecznik

 bardzo nam dzisiaj smakuje.

 

Lębork czaruje nas swą historią,

 pięknymi też zabytkami.

 Zwiedzamy najpierw miejskie muzeum

 i czterech pilotów w nim mamy.

 

To miasto lwa, czternastowieczne,

 zwiedzamy dość szczegółowo.

 Przewodnik nasz wiele nam mówi

 i każdy mu wierzy na słowo.

 

 

A zatem mamy do zaliczenia,

do czego się szef nasz przyczynia -

 młyn, zamek, ratusz, baszty i mury

i jak Jakubowa świątynia.

 

Wracamy wszyscy w super humorach.

Oby tak częściej i dalej.

Przed nami jeszcze mnóstwo jest sobót.

Może  coś   znowu wypali.

 

Gorące dzięki dla naszej Ewy

i dla naszego szefostwa.

Dzięki wam wszystkim za każdy uśmiech.

Poniżej – Maria Markowska

 

Gdynia, 9.03.02

 

 

 

 

Marysi w podzięce za towarzystwo

Marysia

 

9. NOGA ZA NOGĄ

 

Wycieczka dość wyjątkowa.

 Sam Rysiek przyjeżdża aż z Gdyni.

Zagaja dziś całą imprezę.

Jak zawsze wspaniale to czyni.

 

Życzenia składa nam Wojtek.

Jak nigdy dotąd rymuje.

 Jesteśmy wszyscy po Świętach

 i nic nam już dziś nie brakuje.

Pogoda typowo świąteczna.

Leje się tylko w Oliwie,

lecz to kochana Cyganka

załatwia dyngus uczciwie.

Ala idzie na trasę.

Nie była z nami od lat.

Pewnie to dzięki temu

 tempo maleje aż strach.

 

Zielony szlak Stefanowy

biegnie przez piękny las.

Cudownie nam się wędruje,

bo szlak jest dla nas w sam raz.

A jednak po „ciężkiej" trasie

niektórzy są wygłodniali.

Bohdan częstuje kanapką.

Możemy więc iść już dalej.

Toż dzisiaj tyle okazji -

rozchmurzcie więc swoje miny.

Wielkanoc, dyngus, aprilis

i imieniny Grażyny.

 

Wycieczka była na medal.

 O czwartej byłam już w domu.

 Zupełnie nie jestem zmęczona.

 Komu zawdzięczam to, komu?

 

 

Gdynia, l IV 2002 r.

 

 

10. I ZNÓW WSPANIAŁA WYCIECZKA

 

Dzisiaj idziemy w nieznane.

Spełnia się moje marzenie.

Wędrówka do Portu Nowego.

Chyba się  już nie odmienię .

 

Grupa, co prawda, niewielka,

Zgrana. Nie zawsze tak bywa.

Trasa z Oliwy ciekawa.

Pogoda dziś urodziwa.

 

Mijamy Klub Płetwonurków,

Tu stoi stareńki czołg,

starszy jeszcze samochód,

a reszta to tylko złom.

 

Pieszo Piastowską nad morze.

Z Jelitkowa na Brzeźno plażą

Przy molo dogania nas Ewa.

Takie wycieczki się marzą.

 

A molo   zaliczamy spacerkiem.

Grzecznie idziemy  parami.

Nieznaną zaś jego długość

Bohdan odmierza krokami.

 

'Pierwszy postój na trasie.

to śliczne zaplecze mola.

Pyszne są Zosi kanapki.

Wcinamy je zatem dowoli.

 

 

 

Najlepszym znawcą na trasie

jest Ryszard, nasza podpora.

Prowadzi przez Park Brzeźnieński,

A znać go - najwyższa już pora.

 

Czytamy w "Gazecie" o fortach.

 Bardzo ciekawa historia.

 Wrażenie robią ogromne,

 To już nie czysta teoria.

 Bateria sprzed pierwszej wojny

 wkomponowana w Zdrojowy,

 dawny element obrony,

 dziś taras widokowy.

 

Jesteśmy już na  granicy,

 granicy   państwa  polskiego,

 Trochę nas dziwi ten napis,

 ale my  wiemy dlaczego.

 

W Jednostce mamy  Kasyno -

należny  nam odpoczynek.

Dziewczęta stawiają piwo.

A gdzie zabytkowy kominek ?

 

Wchodzimy do starych kościołów

To znów  zasługa Pawłowa.

Znajduje   otwarte  wierzeje,

A wnętrze  jakby  z  Krakowa.

 

Idziemy  przez środek  Nowego

„Miasto” naprawdę ciekawe .

Mały jest ruch na ulicach.

Chciałoby się wpaść gdzieś na kawę.

 

Ewa nas  wiedzie na  cmentarz.

Dziewczynom  znana  jest  trasa,

Prowadzą  całkiem  bezbłędnie.

Wspaniała jest grupa nasza.

 

Busem wracamy z Nowego.

Jedziemy aż do  Żabianki,

Tutaj   wysiada Ewunia,

kolejką  dwie  koleżanki.

 

Żegnamy się z Krysią  i  Zosią .

Wkrótce się znowu spotkamy,

Przed nami Cieszenie i Chmielno.

Razem się tam wybieramy.

 

 

Gdynia, 7.04.02.

 

 

 

11. NIEZAPOMNIANY WIECZÓR

 

Odwiedziłam wieczorem

"moją" szkołę w Oksywiu.

Chcę  wygłosić prelekcję,

by wspomnienia odżyły.

 

Mówię o Ukrainie,

Kresach mojego Taty .

Uczyłam polską młodzież

w Gródku Podolskim przed laty.

 

Grodek to małe miasto

pięknie leżące nad rzeką

powracam do Jego progi

 myślami tylko - daleko

 

Pamiętam szkołę i kościół

kleryków i współmieszkanki.

Często wspominam też kirkut,

wycieczki i pohulanki.

 

Agata  zagrała melodię,

którą  kojarzę z stepami,

a potem śpiewaliśmy

byliśmy z grudczanami.

 

Nastrój – bardzo serdeczny.

Wszyscy są zasłuchani.

Ja powróciłam do swoich-

tak bliskich mi i kochanych.

 

Chciałabym jeszcze nieraz

odwiedzić me Oksywie,

spotkać się z czwartą klasą

i pogawędzić mile.

 

Gdynia-Oksywie, 18.04.02.

 

 

12. I ZNÓW Z „WANOGĄ”

 

Pociągnęła piękna trasa

i wspaniałe towarzystwo.

Również tempo - w sam raz dla mnie.

To by z grubsza było wszystko.

 

Opowiadam koleżankom

o niedzielnych planach „Wrzosu",

ale, mówiąc tak naprawdę,

 jestem w drodze do „kosmosu".

 

No i trafiam na Barbarę,

która także błądzi w chmurach.

A zatem lecimy razem.

Dla nas liczy się natura.

 

Nie wiemy o czym rozmawiać.

W myślach się już pakujemy.

Pojedziemy w pierwszej grupie.

Przed Syberią nie zaśniemy.

 

I tak do samego końca

wędrujemy wraz z Barbarą,

a w zasadzie to we trójkę.

Wojtek jest nam dobrą parą.

 

Rozumiemy się od startu.

Omawiamy malborkowe.

Dla nas plany są zbyt skromne.

Wzbogacimy o połowę.

 

Gdynia, 21 04. 2002 r.

 

 

13. W SERCU KASZUB

 

KRYSTYNIE - MARYSIA

 

By zebrać całą grupę –

na dworzec - skoro świt.

 Czekałam bardzo długo.

 Niestety nie przyszedł nikt.

 

Bardzo sympatyczny kierowca,

 a takich trochę za mało,

 z Karwin zabiera Krystynę

 i jest już grupa cała.

 

W Cieszeniu - gośćmi Marleny.

Spotkanie wyśmienite.

Tematów wiele, brak jednak czasu.

Ruszamy na orbitę.

 

U góry ściskamy resztę,

 a jest ich tak „niewielu".

Wszyscy są w domu, czyli w pracy.

Wolniejsi będą w niedzielę.

 

Droga do Chmielna jest malownicza.

 Na długo w pamięci zostanie.

Doprowadza ona prosto do celu.

Nie czas na drugie śniadanie.

 

Schronisko wita otwartą bramą.

 I tutaj wielkie sprzątanie.

Nie wiemy - sala to czy salon.

Cudowna jest na przespanie.

 

Krótki spacerek po pięknym Chmielnie,

 a potem już tylko wizyta.

 Ela i Marta, chłopcy i Andrzej.

Nie da się tego opisać.

 

Wieczorem nieskoro mi idą rymy.

Nie moja to chyba wina.

Jutro, jak przyjdzie nowe natchnienie,

 Z Krystyną będę kończyła.

 

   Chmielno, 27.04 2002 r.

 

 

 

Rano, gdy wcześnie budzę się –

„po górach i dolinach"

- już słyszę Martę jak pięknie śpiewa.

Wspaniała z Marty dziewczyna.

 

Ciekawy dzień się rozpoczyna,

więc najpierw na mszę świętą.

Potem ruszamy szlakiem czerwonym.

Bezwietrzna pogoda zachętą.

 

Na leśnej trasie trochę błądzimy.

Szlak nieco zaniedbany.

Liczne kapliczki na naszej drodze

 są przez nas fotografowane.

 

Mijamy piękną wioskę Kosy,

a potem rezerwat wspaniały –

„Zamkowa Góra" z starymi bukami –

to dla nas wysiłek niemały.

 

Trudny odcinek na naszej trasie

to długi marsz po szosie.

Jesteśmy bardzo tym wykończone.

 Gorzej niż w samym kosmosie.

 

Przelatujemy całe Kartuzy

i docieramy do Żurków.

Wszystko to było zaplanowane.

Jesteśmy już na podwórku.

Nasi znajomi - Basia, Tadeusz

mieszkają w pięknej dzielnicy.

Prawie na klęczkach idziemy naprzód

po Mściwoja II ulicy.

 

Spóźniony obiad strasznie smakuje

(gryczana z ogórkami).

 Mieszkanie śliczne, reszta wspaniała,

 a potem spacer lasami.

 

Wracamy późno w domowe progi

 jako wiosenne ptaki.

Najbliższy tydzień szybko przeleci.

Przed nami majowe szlaki.

 

 

Gdynia, 28.04. 2002 r.

 

 

 

 

14. BERNADOWO

 

Dzisiejsza nasza trasa

przepiękna od początku,

Najpierw krotki marsz wzdłuż torów,

I jesteśmy już na przylądku.

 

Na szlaku mijamy osiedle,

a potem Bernadowo.

Byłyśmy tu już wielekroć,

dzisiaj jesteśmy na nowo.

 

Podziwiamy teraz rezerwat-

Rezerwat Łęg nad Swelinią.

Robimy tu krótki postój.

I tak minuty nam płyną.

 

Wszystko udaje się super,

lecz nie do samego końca.

Stoimy już na przystanku

czekając   zachodu   słońca

 

Z stuminutowym spóźnieniem

wracamy z Krysią zmęczone.

Ale i muszę powiedzieć,

Że bardzo zadowolone.

 

Gdynia, 7.05.02

 

Ali - Marysia

 

15. I ZNÓW NAJPIĘKNIEJSZA WYCIECZKA

 

Co mnie  zachęciło,

by  dalej  pisać swe rymy?

Siedzimy nad   Głębokim,

Przysiadam się do Aliny.

 

Chciałabym Ali przeczytać

jakieś me wiersze wiosenne.

Kochana Ala natomiast

prosi o wszystkie niedzielne.

 

Dziękuję za słowa uznania.

A teraz dochodzi do "sprzeczki".

Trudno się pewnie z tym zgodzić-

najmilszy moment wycieczki.

 

Dzisiejsza wiara - na medal.

Wspaniała jest  również  trasa.

Przed  nami  tumany kurzu.

Nikogo  to nie  przestrasza.

 

Droga prowadzi lasami.

Z  Babiego aż do Borkowa.

Mijamy  znane .Dzierżążno.

Docieramy i do Mezowa.

 

Chciałabym jeszcze wymienić

kochane me koleżanki –

Krysię, Basię, Bożenę,

Alę, Zosie, dwie Janki.

 

 

Jadzię, Ernę i Staszkę,

Wiosnę i  Terenie.

Było nas tak dziś dużo,

że reszty już  nie  wymienię.

 

Dzięki P. Emilowi

za piękną całą  imprezę.

Stawimy  się znów w komplecie.

i ja w  to  bardzo  wierzę.

 

Gdynia,   12.05.02

 

 

 

 

16. NAD JEZIORO TUCHOMSKIE

  

   Kochanej  Teresie- Marysia

 

Dzisiaj  koleina wycieczka.

Tym razem Kielno - Chwaszczyno.

Trasa naprawdę ciekawa.

Piękne wspomnienia nie  zginą.

 

W Gdyni nas wsiada niewielu.

Reszta dosiada w  Karwinach

Najwięcej,  niespodziewanie

pojawia  się na Chwaszczynach

W Kielnie zwiedzamy kościółek

i stąd ruszamy na trasę

Po drodze Warzno, a potem

jezioro wnet będzie; już nasze.

 

Nie powiem, żeśmy błądzili.

Droga jest trochę nam znana.

Ale z kompasem i mapą

przecież trafimy do rana.

 

Jakimiś bocznymi drogami

docieramy do wsi Warzenko.

Przed nami Jezioro Tuchomskie.

Meta zaś jeszcze nie prędko.

 

Nad jeziorem jest wypoczynek.

Siedzimy w przemiłym gronie-

Ewa, Teresa i Paweł,

a reszta już w cieniu tonie.

 

Teresa jest zasłuchana,

gdy Paweł nam wiersze rymuje,

Ja zaś tak bardzo się cieszę,

Że komuś znów to „smakuje”

 

A Krysia niezmordowana

(soboty również pamięta)

przysiadła do naszych panów

i zawsze  jest uśmiechnięta.

         Miło jest  nam wędrować

         z nowymi koleżankami.

         Larysa i Izabella

         zostaną na zawsze już z nami.

 

Przed nami tylko Tuchomek

i droga już na Chwaszczyno.

Lecimy prosto przed siebie

Autobus nasz jednak nas minął.

 

Godziny tak szybko nam płyną.

Jak zawsze cudowna pogoda.

Nasza trzynastka na  medal.

l wszystko się kończy-a szkoda.

 

Wracam z Barbarą do domu

aż z trzema przesiadkami.

Chociaż Syberia odpadła

w niedzielę się zawsze spotkamy.

 

Gdynia, 19.05.02

 

 

 

17. UDANA WYCIECZKA

    

Na start przybywa Trzynastka.

Dziś trochę i nowych twarzy.

Dołącza Beksa i Fafik,

jak właśnie nam się to marzy.

 

Bardzo przyjemnie się jedzie.

Pan Piotr we wszystkim pomaga.

Przystanek już w Dworze Nowym.

Przed nami problem nie lada.

 

 

 

Lecz można się z tym uporać.

Nasz szlak czerwony już mamy.

Idziemy prosto przed siebie.

Jesteśmy wszak wędrowcami.

 

Prowadzi nas dzisiaj pies Beksa

ze swą ukochaną Olą,

Bardzo mu wdzięczni jesteśmy.

Pewnie go znowu przeszkolą.

 

Na szlaku dwa odpoczynki

Miło się wszystkim gawędzi.

Piękne jezioro Wyspowo.

Śliczny jest las sąsiedni.

 

Na trasie dwa koncerty,

a który lepszy - nie wiemy.

Jeden, to żaby cedrońskie,

a drugi - chyba zgadniemy.

 

 

 

Wchodzimy do Wejherowa.

Dawno w nim nie byliście.

 -Piękne są jego zabytki.

 A słońce świeci złociście.

 

Ciekawy jest park z pałacem,

na rynku pomnik Wejhera,

ratusz i kościół farny.

Udała się nam niedziela.

 

 

Żegnamy się już przy lodach,

a mówiąc dziś do widzenia

 marzymy o letnich przygodach.

Wszystko do przemyślenia.

 

Gdynia, 9.06.2002

 

 

 

 

18. UROCZA WYCIECZKA

 

Bardzo ciekawa wycieczka.

Ula- sąsiadka wzorowa.

Wspaniały nasz pan kierowca.

Niezastąpiona szefowa.

 

Trasa dzisiejsza przebiega

Nadmorskim Krajobrazowym,

od Pucka do Białogóry.

Powrót zaś szlakiem nowym.

 

A z Pucka robimy kurs,

kurs po Puckiej Zatoce.

Pogoda nam sprzyja od rana.

Flaga na wietrze łopoce.

 

Miasto zwiedzamy już w bieg

by mieć czas w Władysławowi

Śliczny jest widok z tarasu

 na wieży ratuszowej.

 

Zwiedzamy tutaj również

wspaniałe Muzeum Motyli.

Okazy są tak bajeczne.

Muzeum to dzieli nam umili.

         Z Władysławowa już blisko

          do pięknej Jastrzębiej Góry.

           Idziemy czystą plażą.

          Na niebie zbierają się chmury.

Karwia, Karwińskie Błota

wieś menonicka na trasie.

Śliczne, bogate są domy.

Z niczym porównać nie da się.

          Dębki są położone

          nad ujściem rzeczki Piaśnicy.

          Stąd było już bardzo blisko

          do dawnej niemieckiej granicy.

Teraz już niedaleko

do białej Białogóry.

Chcemy zaliczyć stadninę.

Podziwiać hotelu mury.

            Do domu wracamy wieczorem

             kontenci ze zwiedzania

             życząc swym koleżankom

             częstszego wędrowania.

 

Gdynia  15.06.2002

 

 

19. NA POCZĄTEK

 

W końcu dziś wyruszamy

na Kongres Esperancki do Rygi.

Przed nami wspólny tydzień.

Nie będziemy mówić na migi.

W programie ~ wiele zwiedzamy,

wiele spotkań, wiele śpiewania.

Wędrujemy z Danielą co roku

już od samego zarania.

 

Fajnie się już zakończył

pierwszy etap naszej podróży.

Dwie Markowskie na jedno miejsce

to ciężar może za duży.

 

Pogoda jest taka sobie.

Jesteśmy już na trasie.

Znamy już panów kierowców.

Wszystkich przedstawić nie da się.

 

Jedziemy piękną szosą -

Żuławy i las za lasem.

Mijamy Elbląg i Olsztyn.

W Mrągowie kolacja przed czasem.

 

Poznajemy swoje sąsiadki –

znajomych naszych znajomych.

Wszyscy w wspaniałych humorach.

Weselej nawet niż w domu.

 

Wieczorem musimy wysłuchać

"pięknego" koncertu sąsiadek.

Tak bardzo jesteśmy zmęczone.

Nie widać końca ich gadek.

Przekraczamy o północy granicę,

granicę państwa polskiego.

A potem czekamy pięć godzin.

Sami nie wiemy dlaczego.

 

30.06.2002

 

 

 

20. DNI POWSZEDNIE

 

Pogoda iście lipcowa.

Leje już prawie od rana.

Zbytnio się  nie martwimy.

Każda  jest już wyspana.

 

Mamy dziś dwóch przewodników –

pilotkę, drugiego gdańskiego.

Zwiedzamy teraz już Kowno,

W nim ratusz. "Łabędzia Białego".

 

Kościoły i .Dom Perkuna.

A stąd już .trasa na Szawle.

Wspaniały jest tutaj kościół.

Módl się tu Piotrze i Pawle.

 

Znana jest Góra Krzyży.

Na długo w pamięci zostanie.

Tyle na niej jest krzyży,

Przyciąga nieubłaganie.

 

Ostatnia na dzisiaj granica.

Pewnie ją „szybko” miniemy.

I przed kolejną północą

metę swą dziś osiągniemy.

 

Ryga, 1.07.2002

 

 

21. INAUGURACJA

 

Kostkę chodnikową

tylko zaliczamy

Urządzenia zepsute.

Objaśnień słuchamy.

 

Kostka plastikowa

z niepotrzebnych śmieci.

jest szara i ciężka.

 Produkcja już leci.

 

Były teren wojskowy.

Siedem osób pracuje.

Każdy bardzo uważnie

w uwagi się wsłuchuje.

 

O trzynastej jest próba,

próba chóru naszego.

O piętnastej otwarcie

kongresu ryskiego.

 

Prelekcje z słuchawkami.

Dla nas "trochę" trudne.

A nie powiem otwarcie –

dla mnie również nudne.

 

Następuje przerwa –

uczta dla żołądków.

Z stołów wszystko ginie

bez żadnych wyjątków.

 

 

 

Wieczorne godziny

piorunem zleciały.

Esperancki koncert

jest dziś przewspaniały.

 

Najpierw dwa łotewskie.

Potem już Kaszuby.

Jeszcze nasza młodzież,

a w końcu i my.

 

Dawno śpią w pokoju

koleżanki moje.

Jedna to Danusia.

Druga Ziuta Musiał.

 

Jak szybko przeleciał

dzień kongresu pierwszy.

Cieszymy się bardzo.

Jutro -jeszcze lepszy.

 

Ryga, 2.07.2002

 

 

22. SPOTKANIA

 

Dziś zwiedzamy miasto.

Miasto bardzo stare.

Podziwiamy mury miejskie

i przepiękną "farę".

 

Katedra Jakuba

z cudownym obrazem.

Powrócimy tu na pewno

jeszcze innym razem.

A przemiła Elke

po wyjściu z kościoła

wręcza mi obrazek.

Bardzom jest wesoła.

 

Na przepięknym zdjęciu

cudna Matka Boska.

Gdy na nią popatrzysz

znika wszelka troska.

 

Wędrujemy dalej,

więcej już słuchając

(jesteśmy zmęczeni)

niźli oglądając.

 

Jest Pomnik Wolności.

Mamy zmianę warty.

Zaliczamy w mieście

jeszcze wszystkie parki.

 

Na koniec muzeum

z licznymi książkami,

piękne rodowody,

i z wycinankami.

 

Bardzo miły moment

naszego spaceru

to sadzenie drzewka

na górze miast skweru.

 

Obiad spożywamy

w budynku ratusza,

a spotkanie tu z władzami

wszystkich bardzo wzrusza.

 

Dzisiaj oglądamy

wspaniałe zespoły –

Bydgoszcz, Łotwa i Kaszuby.

Wieczór jest wesoły.

 

Dzisiaj również poderwałam

mojego, "krewnego".

Pan Szpak jest mieszkańcem  Rygi

Bardzo kochanego.

 

Ryga, 3.07.2002

 

 

23. MAGICZNE WYCIECZKI

 

Program dzisiaj tak bogaty,

tak pełen zwiedzania,

a w dodatku praży z nieba

bez opamiętania.

 

Najpierw koncert jest w kościele.

Kościół nie jest nowy.

Potem zaliczamy spacer

przez park narodowy.

 

Piękna grota, las. puszczański.

Święte miejsca Łotów.

Jest naprawdę przecudownie.

Całkiem bez kłopotów.

 

 

 

Nie wiem co mój prapradziadek

robił koło Rygi,

ja natomiast grabię siano

i to nie na niby.

 

Tutaj jeszcze u pastora

posiłek wspaniały

i jedziemy do Siguldy,

byśmy zaśpiewały.

 

Jadąc tak przez cały dzień

czas nam szybko płynie.

Dojeżdżamy do zamczyska,

zamczyska w ruinie.

 

Drugi obiad to zbyt wiele,

ale nie ma rady.

Teraz tylko piękna szkoła

 i piękne wyroby.

 

Przechodzi wielki huragan,

prawie tropikalny.

My jedziemy dalej prosto

do krainy skalnej.

 

Zbliża się już prawie północ,

my zaś nie żałując kół

zaliczamy punkt ostatni –

plantację, suszarnię ziół.

 

Ryga, 4.07.2002

 

 

 

24. KEMERI

 

Rano- na chwilę w Jurmale-

plaża i centrum kurortu.

Deszcz jednak leje i leje.

Stąd niedaleko do portu.

 

Dzisiaj znów park narodowy,

park narodowy Kemeri.

Dalej - ujęcie siarczanej.

Mija już godzin cztery.

 

Obiad spożywamy w zamku,

gdzie zwiedzam muzeum drogowe.

A teraz bawimy się pięknie,

poznając zabawy ludowe.

 

Na trasie jeszcze jest występ,

nasz występ w domu kultury.

Wszyscy są prawie gotowi.

Bardzo cieszymy się z góry.

 

Ryga,   5.07.2002

 

 

 

 

25. SZALONE ŻYCIE

 

Wypełniamy program sobotni

z naszą Danusią w parze.

Jest on jak zawsze bogaty.

Dziś w innym już autokarze.

 

Jedziemy dzisiaj na północ

poprzez Słoneczny Brzeg.

Pogoda znowu słoneczna.

Włączamy już "trzeci bieg".

 

Docieramy do "Miasta Folkloru".

Długo pamiętać będziemy.

Jak szybko upływa tu czas.

Do domu wracać nie chcemy.

 

Po pysznym poczęstunku

zwiedzamy ciekawe muzeum

pod hasłem "Małe jest piękne".

Z życia małych zwierząt studium.

 

Zupa rybna -wspaniała,

smakuje wyjątkowo.

Szkoda, że nie mam przepisu.

Zrobiłabym ją przepisowo.

 

A teraz następuje

punkt dnia najważniejszy,

oczekiwany przez nas od dawna

Festiwal Folklorystyczny.

 

 

Ustawiamy się grupami

przybyłymi z różnych miast.

Przechodzimy ulicami,

by być na górze na czas.

 

Piękne melodie łotewskie,

melodie rybackich Liwów,

przypominają mi bardzo

melodie ukraińskich stepów.

 

Trafiamy i do kościoła

naszego katolickiego

na ślub młodej pary

Obok luterańskiego.

 

Na koniec podziwiamy

ciekawą mapę na ścianie,

mapę latarni morskich

świecących na powitanie.

 

I jeszcze zwiedzamy groty,

groty terenu niskiego.

Bardzo się podobają.

Ale tutaj? Sama nie wiem dlaczego.

 

Dzień nasz się kończy na plaży.

Zagłodzić nam się nie dają.

Jeszcze sobie popływać.

I już na nocleg wracają.

 

Ryga, 6.07.2002

 

 

26. OSTATNI DZIEŃ

 

To już ostatni jest dzień

naszej ciekawej wycieczki.

Jesteśmy już bardzo zmęczeni.

dla nas do domu ucieczka.

 

Na trasie mamy dziś Wilno.

Byliśmy tutaj, lecz dawno.

Chcemy je zwiedzić ponownie,

by lepiej w pamięć zapadło.

 

Modlimy się  w Ostrej Bramie.

Katedra, Stefan Batory.

Cerkiew i ratusz po drodze.

Mickiewicz i liczne kościoły.

 

I jeszcze cmentarz na Rossie –

Piłsudski i jego rodzina.

Władysław Syrokomla.

Lecz czas się już upomina.

 

Pod wieczór zwiedzamy Troki

dawną stolicą kraju.

Piękna "Wenecja Litwy".

Zwiedzanie - według zwyczaju.

 

Zamek przegląda się w wodzie,

obok domki Karaimów.

Mickiewicz wielekroć tu bywał.

Na kramach mnóstwo bursztynów.

 

 

I wszystko się już nam kończy.

Na trasie wspaniale śpimy.

A o godzinie ósmej

jesteśmy w kochanej Gdyni.

 

Dziękujemy wszystkim za radość.

Radość z zwiedzania i śpiewu.

Najbardziej jesteśmy wdzięczni

naszym sąsiadkom z Cewic.

 

Dziękujemy kochanej Dorocie

i naszym Panom Kierowcom,

Drogiemu Eligiuszowi,

autokarowym sąsiadom.

 

Długo będziemy wspominać

każdy dzień, każdą chwilę.

Od początku aż do końca

 było z Wami naprawdę miłe.

 

Gdynia, 8.07.2002

 

 

27. ŻUKOWO I MAŁKOWO

 

 

Trochę przygód, nie inaczej,

żeby zapamiętać.

Była aura, był i spacer.

Były i koźlęta.

 

Mijamy dopływ Raduni

i kanał prawie że dziki,

młyn z roku dwunastego

i dwa przyrody pomniki.

 

Za Żukowem - pierwsza wpadka,

Chyba mapa zawiniła.

Ale już jesteśmy "w domu".

Przygoda nie była miła.

 

Robimy niedługi postój,

by nieco poleniuchować,

lecz w tym momencie akurat

okulary zachciały się schować.

 

Trasa już biegnie spokojnie.

Zniszczony pałacyk w Małkowie.

 Z Małkowa już prosto na północ

a gdzie Tokary? Kto powie?

 

'Z Miszewka idziemy przez lasy.

Jesteśmy już nad. jeziorem.

Bardzo lubimy tę trasę.

Zostaną wspomnienia spore.

 

                          Gdynia, 14.07.2002.

 

 

28. W CHMIELNIE

 

Jadę prosto do Chmielna.

Autobus mi bardzo pasuje.

Mam tu rodzinę z Markowskich.

Tutaj cudownie się czuję.

 

W Chmielnie wszyscy są w domu,

jakby na mnie czekali.

Andrzej, bracia i Marta.

Nie brakuje i Eli

 

Najpierw siedzimy w kuchni,

 w kuchni przy naszym obiedzie.

Ja robię swoje leczo.

Nie mam przepisu - i w biedzie.

 

Dziś obiad spożywamy

całkiem pod gołym niebem.

Dyskusja bardzo ciekawa.

Barszcz zagryzamy chlebem.

 

Z Elą rozmowa rodzinna,

jakiej wszystkim nam trzeba.

Zawsze jesteśmy zgodne,

a spraw spornych już nie ma.

 

 Michał od rana z ojcem

buduje domek ceglany.

Stawia już dach wysoki.

Wcześniej ustawił i ściany.

 

 

Ja urzęduję z Martą,

która ciągle się chowa,

a potem uczy nas tańczyć.

Talentu nie wyrażą i słowa.

 

Wieczorem mamy zajęcia

z Michałem oraz z Maćkiem,

lecz Ela mnie wysyła

po tatę na kolację.

 

Ja zapominam o świecie,

gdy słyszę o swoim Wschodzie.

Panowie bardzo ciekawi

jak żyje się w Łotwie na co dzień.

 

Zabawę kończymy późno

Dochodzi jeszcze i Ela.

Wygrywa Maciek i Michał.

Przede mną poprawka - niedziela.

 

Chmielno, 20.07.2002

 

 

29. ODPUST W SIANOWIE

 

 Dzień nieco inny niż wczoraj.

Me plany tylko w głowie.

Chciałam go spędzić w Cieszeniu,

a byłam na odpuście w Sianowie.

 

Droga powrotna z Sianowa

to horror numer jeden.

Trasa dość niedaleka,

a dla mnie godzin siedem.

 

Stoimy dwie godziny

w zaduchu i w spalinach.

Czy zdążę do Cieszenia?

Ach, nie ma co wspominać.

 

A teraz najmilsza chwila,

chwila dzisiejszego dnia.

Dochodzę do mego przystanku,

a tu na rowerze ktoś gna.

 

Jakżeby inaczej to było.

To tylko Michał mógł być.

Jedzie na trzecim biegu

Brak słów. Nie ma co kryć

 

Chciał mnie zaprosić ponownie,

bym odwiedziła Chmielno.

Jestem bardzo wzruszona.

Nie zapomnę tego na pewno.

 

Gdynia, 21.07.2002

 

 

30. KOCHANEJ ELI

 

Dzisiaj w planie wycieczka,

wycieczka po naszej Gdyni.

Chcemy ją poznać dokładniej.

Wszak każdy podobnie -to czyni.

Zaczynamy od Redłowa.

Idziemy koło szpitala.

Jesteśmy już w Rezerwacie.

Na plaży się nikt nie opala.

Z Bulwaru wchodzimy wysoko

na samą Kamienną Górę.

W przerwie pieczemy ciasteczka,

by mieć ich całą furę.

I dalej wędrujemy,

wszak Gdynia nie byle jaka.

Z naszego Hotelu "Gdynia"

miasto jak z lotu ptaka.

W planie jest jeszcze Skwer,

lecz tutaj ktoś wysiada.

Ela już nie ma siły.

Wracać do domu by rada.

Chciałabym jeszcze wielekroć

tak powędrować z siostrami.

Ja siły mam w nadmiarze.

Wasze osądźcie sami.

 

Gdynia, 30.07.2002

 

 

 

31. KOCHANA TRZYNASTKA

 

Trzynastka - szczęśliwa liczba

dla całej naszej Trzynastki.

Dziś zaliczamy Kazimierz.

Na trasie będą oklaski.

Dzisiejsza droga ciekawa

prawie nikomu nie znana.

Odkrywka, lasy i pola.

Kępa Oksywska kochana.

Towarzystwo - wzór dyscypliny.

Wędrujemy w jednym zespole.

Niezasłużona nauczka

wyprowadziła nas dzisiaj w pole.

Kazimierz pozostał już w tyle

Przed nami jest Dębogórze -

jedyny postój na trasie.

Wrażenia są bardzo duże.

Teraz czytamy kronikę

pisaną od roku już wierszem.

Wszystkim podoba się bardzo.

Marysi uwagi - najszczersze.

Tempo jest dzisiaj wspaniałe.

Pogoda - istne marzenie.

 Jak dobrze byłoby dla grupy

znów znaleźć się razem w terenie,

Wszystkim należą się brawa.

Każdy pomaga jak może.

Będziemy często wspominać

Oksywską o letniej porze.

 

Gdynia, 4.08.2002

 

 

 

         Marzenie z wielkimi podziękowaniami

 

32. NIECODZIENNA IMPREZA

 

Dzień cudnie się zaczął-

telefon od Wrzoska-

informacja turystyczna

Jak zawsze radosna.

 

„Jedziemy wieczorem.

Wycieczka w nieznane”

Wszystko akceptuję.

Wyjazdy kochane.

 

Po drodze zbieramy

miłe towarzystwo-

Szefostwo punktów IT

Jest nam bardzo bliskie.

 

   O ósmej w Ostrzycach

początek imprezy

Odwiedzamy Bernadetę

Tak się tu należy.

      Chleba jednak nie ma

      Jesteśmy spóźnieni

      Za to w poniedziałek

      może dostaniemy.

 Najdłuższy jest postój

u pana Ryszarda

Bardzo miły nastrój

Jest to szczera prawda.

 

Pieczemy kiełbaski,

pijemy eliksir,

omawiamy plany.

Cieszymy się wszyscy.

 

  Za wspaniały wyjazd

dzięki p. Marzenie

Złapała bakcyla

Już się nie odmieni.

 

Ciekawie gawędzi-

kaszubskie zwyczaje,

czarownice i kamienie,

różne obyczaje.

 

Żegnamy Ostrzyce

Żegnamy jezioro

Urokliwy księżyc

Rosy jest dziś sporo.

 

Zbliża się już północ-

godzina dwunasta

„Dyliżans” dojeżdża

do Urzędu Miasta.

 

Gdynia, 18.08.2002

 

 

 

33. KACZE BUKI

 

Od dawna marzyłam o Bukach.

Niewiele o nich wiedziałam.

Dziś z Krysią przy pięknej pogodzie

w końcu się w drogę wybrałam.

    Na trasie jest Fikakowo.

    Przeskok przez obwodnicę.

    Jesteśmy na naszym szlaku.

    Poznajmy Starochwaszczyńską ulicę.

Lasem do Polifarbu.

Wreszcie Buki nieznane.

Miła rozmowa w spożywczym

i prosto na nasz przystanek.

    Po drodze spod drzewa jabłka,

    a potem jarzębina.

    Zaraz siadamy do dżemu.

    Krysia się  dopomina.

Jesienią przybędę tu znowu.

Pokażę trasę "Wrzosowi".

Powrócą zadowoleni

nasi koledzy klubowi.

 

Gdynia, 25.08.2002

 

 

 

 

 

 

    Basi - Marysia

 

34. SPACER NA GRODZISKO

 

Dwudziesty drugi - rajd do Grodziska.

Start — zaraz po kościele.

A więc wyruszam na trasę dzisiaj,

by nie pobłądzić w niedzielę.

    Na szczęście towarzyszy mi Basia,

     moja koleżanka klasowa.

     Obie bardzo kochamy wycieczki.

     Towarzyszka na trasie morowa.

Start mamy z Kamiennego Potoku.

 Celem naszym jest Grodzisko.

W ręku trzymam plan  Sopotu

By być przygotowana na wszystko.

     Po drodze zwiedzamy Aqua Park -

     baseny, barwne zjeżdżalnie.

     Duże wrażenie na nas wywiera.

    Liczne są tutaj pływalnie.

Z parku idziemy jeszcze ciut dalej.

Wchodzimy do pięknej chaty.

Góry wtargnęły nad samo morze.

Jej styl jest przebogaty.

     Stąd już jest niedaleko

     do celu naszej wyprawy.

     Grodzisko, jakże prastary zamek

     to obiekt nadzwyczaj ciekawy.

Wrócimy tu wkrótce z młodzieżą.

Zwiedzimy go wtedy dokładniej.

I szybko podążamy na dworzec.

W Sopocie jest teraz tak ładnie.

 

Dzięki za towarzystwo.

Było naprawdę przyjemnie.

Musimy wędrować tak częściej.

To nie tylko zależy ode mnie.

 

Gdynia, 6.09.2002

 

 

35. ESPERANTO I MALBORK

 

Nie wiem jak mi się uda,

ale muszę spróbować.

Impreza była przemiła.

Nigdy nie będę żałować.

 

'Najpierw dzwoni nasz Marian.

Wtorek - spotkanie w Malborku.

Pojadę siódma z zerami.

Trzy dni pozostały do wtorku.

 

Wyruszam z Danielą, Andrzejem.

Na miejscu jesteśmy przed czasem.

Spotykam tu masę znajomych.

Witamy się wszyscy z hałasem.

 

Dochodzi godzina dziesiąta.

Jesteśmy na naszym Skwerze.

Zagaja Eduardo Kozyra

witając wszystkich szczerze.

 

Gościem dziś honorowym

jest sam wnuk Zamenhofa.

Stały mieszkaniec Paryża.

Każdy Go bardzo kocha.

 

Mamy i gości z Niemiec.

Wszyscy dziś radość czują,

a nasze sprawozdania

do Gdyni powędrują.

 

 

Witamy i innych gości –

lokalne malborskie władze,

a na ich czele Danuta

w najwyższej miejskiej randze.

 

Krótkie są przemówienia.

Odsłonięcie esperanckich kamieni.

Występy pod gołym niebem.

czy jesteśmy jeszcze na ziemi?

 

Najpierw „Muchomorki” z Malborka,

potem kapela kociewska.

Zespół tańca - Stare  Pole.

Dobra jest kapeli orkiestra.

 

Rozmowy, rozmowy, rozmowy.

Mam towarzystwo wspaniałe.

Janka przybyła z Elbląga.

Nie było jej wieki całe.

 

Wchodzimy do pięknej sali,

gdzie śpiewa miejscowy chór.

Piosenki w różnych językach.

Kresowe zaś jako wzór.

 

 

 

W kawiarni "Esperanto"

zjadamy pyszny tort,

Potem jedziemy na obiad

"Malaga" daleko stąd.

 

Na koniec w ratuszu miejskim

jest konferencja prasowa.

Od początku do końca samego

atmosfera międzynarodowa.

 

Wracam na dworzec już sama,

lecz szczęście mi dopisuje.

Spotykam miłego sinjoro.

Jak szybko czas dziś cwałuje,

 

Tematów mamy tak wiele

Brak czasu na czytanie.

Na trasie z Gdańska do Gdyni

powstało to sprawozdanie.

 

Gdynia, 10.09.2002

 

 

36. MIĘDZYNARODOWY ROK GÓR

 

Nasza Kamienna Góra

to dzisiaj bohaterka.

Mamy tu metę rajdu,.

choć grupka jest niewielka.

 

Pierwsza na starcie Marlena,

a potem reszta przybywa.

Wyruszamy dziś sprzed Ratusza.

Atmosfera jest urokliwa.

 

Podążamy Piłsudskiego ku morzu,

a później pniemy się w górę.

Zaliczamy całą Kamienną,

podziwiając architekturę.

 

W drodze moc wiadomości –

geologia, historia, przyroda.

Miło się słucha ich w grupie,

lecz trasa krótka, a szkoda.

 

Punktualnie o godzinie dwunastej

zdobywamy najwyższy szczyt.

Wpisujemy się wszyscy na listę.

Pominięty nie zostanie nikt.

 

 Otrzymujemy też wszyscy dzisiaj

piękne certyfikaty.

Będzie to miła pamiątka

 na długie, długie laty.

 

Pan Jarek robi nam zdjęcia.

To także dla nas pamiątka.

Startujemy w konkursie o górach.

Dla każdego uczestnika dziesiątka.

 

Czytamy wiersze z kroniki.

Owszem. Całkiem możliwe.

Wszyscy spotkamy się jutro.       

Wcale się temu nie dziwię.

 

Inni kochani turyści 

dziś na Wieżycy byli.

Najwięcej gdyńskich Górali

swój Donas zaliczyli.

 

Gdynia, 14.09.2002 

 

 

 

37. JESIENNY DESZCZ

 

Któż mógł przewidzieć, że dzisiaj

 aura się nieco zepsuje.

Od rana samego dziś leje.

(Nie zawsze się łatwo rymuje).

 

Ruszamy jednak na trasę.

Jesteśmy w komplecie - trzynastka.

Od stacji prowadzi nas Emil.

Jednak się nic nie przejaśnia.

 

 

 

W planie dziś Pieleszewo,

potem Wyspowo i Rumia.

Ciekawa trasa niedzielna,

lecz dziś nas nikt nie zrozumie.

 

Idziemy naprzód niepewnie,

Może się trochę odmieni.

Nadciąga chmura straszliwa.

Znak nadchodzącej jesieni.

 

Ścieżką już płynie potok

i dalej iść się nie da.

Trzy panie zmieniają kierunek.

Reszta do przodu. Tak trzeba!

 

Gdynia, 15.09.2002,

 

 

38. SOPOCKIE GRODZISKO

 

Chociaż wróciłam trochę zmęczona

z dzisiejszej naszej wyprawy,

 jednak od razu siadam przy biurku

 i piszę. Nie wiem, czy będzie ciekawy.

 

 Impreza wspaniała pod każdym względem.

Kto nie był niechaj żałuje.

 Krystyna, Ania, no i autorka

wszystkim niniejszym dziękują.

 

Najpierw przepiękny spacer lasami

na trasie Karwiny - Kamienny.

Po drodze jeszcze rezerwat Sweliny,

Agua Park. Krajobraz jest już jesienny.

 

Jesteśmy w końcu w naszym grodzisku.

Uczestników, niestety, niewielu

Czy ktoś zawinił? Brakuje młodych..

Kto stanie dziś do apelu?

 

Program cudowny. Miejsce urocze.

Zabawa wyjątkowa.

Szef, Jan Bogucki, prezes w Sopocie

przekazuje nam miłe słowa.

 

A potem Ola, Pani Grodziska

ma wykład z archeologii.

Słuchamy wszyscy z zapartym tchem.

Ciekawy jest dla nas i drogi.

 

Teraz ruszamy na szlak grodziska.

Wyjątkowa jest cała ta trasa.

Zaliczamy tu kuźnię, poznajemy broń starą,

wędzarnię. Ta Góra będzie już nasza.

 

Jeszcze zwiedzamy garbarski warsztat,

również i warsztat tkacki. 

Jaś  i Małgosia są na wybiegu.

Koziołki jakby obrazki.

 

Wiele konkursów - i krajoznawczy,

kolarski i rysunkowy.

Można postrzelać z łuku do tarczy.

Naprawdę festyn morowy.

 

Z pięknym programem pieśni biesiadnych

wystąpił Grzegorz Marchowski.

My zaś zziębnięte jeszcze przed końcem

ruszamy. Czekają nas obowiązki.

 

Dzięki Wam wszystkim za miły dzień ten.

Dzięki Dyrektor grodziska.

Dzięki i innym z grodu w Sopocie.

I dzięki Turystom z Gdańska.

 

Gdynia, 22.09.2002

 

 

39. CUDOWNY HELSKI DZIEŃ

 

Wszyscy możemy poświadczyć,

że Zlot był dzisiaj wspaniały.

Bogaty jego program,

godny najwyższej pochwały.

 

Uczcić chcemy dziś  pamięć

Morskiej Stacji  założyciela.

Złożyć kwiaty pod jego tablicą

doktora Kazimierza Demela.

 

Poznajemy tu szefa Stacji –

doktora Krzysztofa Skórę.

Zwiedzamy z nim cały obiekt,

wewnętrzną architekturę.

Film oglądany na Stacji

fokarium jest poświęcony.

Wszystkim się bardzo podoba.

Każdy zauroczony.

 

A teraz króciutka sesja

poświęcona Demelowi.

To Sesja Wyjazdowa.

Wielkie dzięki jego uczniowi.

 

Kolega Henryk Ganowiak,

kierownik biblioteki MIR-u,

przekazuje cenne materiały,

by innym jeszcze służyły.

 

Spieszymy się do fokarium,

gdzie dotąd nigdy nie byłam.

Wrażenie jest przeogromne.

Wspaniale, że z Ulą przybyłam.

 

Oglądamy akwarium, baseny,

centrum fokarium helskiego.

Jesteśmy zauroczeni.

I dobrze wiemy dlaczego.

 

Teraz idziemy do miasta

pod pomnik Obrońców Helu.

Tu również składamy kwiaty.

Zbliżamy się już do celu.

 

W planie jeszcze galeria,

galeria malarstwa z Poznania.

Bardzo ciekawy to obiekt

 i godny zapamiętania.

Muzeum Rybołówstwa –

programu punkt kolejny.

A z wieży widokowej

widok iście niedzielny.

Krótki spacerek bulwarem,

Bulwarem Demelowskim.

Smaczny obiad z „Wanogą”.

Odpoczynek doprawdy boski.

 

A komu jeszcze jest mało

zalicza Helską Blizę.

Ja natomiast z Urszulą

nigdzie już dzisiaj nie idę.

 

Korzystam więc z okazji

i piszę list do syna.

Wczoraj miał: urodziny.

Okazja to jedyna.

 

"Pozdrowienia z Helu

obok życzeń skromnych.

Program jest wspaniały.

O .Was nie zapomnę".

 

Dzięki Ci, Alicjo,

nasza ty szefowo,

za ten dzień cudowny.

Było tak morowo.

 

 

Dzięki Ci i Ryśku,

Krzysztofie, Marylo.

Powrócimy do Was.

Było bardzo miło.

 

 Gdynia, 5.10.2002

 

 

 

40. NA WARMIĘ

 

Czułam się trochę zmęczona,

gdy rano dom opuszczałam,

teraz natomiast wracając

o zmęczeniu już zapomniałam.

 

Wczoraj, gdy Oli mówiłam

o planach wycieczkowych

-i ja - odpowiedziała,

lecz o niej nie było mowy.

 

Na starcie się spotykamy

w naszym starym komplecie.

Są dobrzy moi znajomi,

którzy? pewnie zgadniecie.

 

A więc Marysia z Marianem,

a druga Marysia z  Izą,

Staszek - esperantysta.

Kogo  me oczy widzą?

 

Pilotuje nas dziś pan Sławek.

Sąsiadem moim jest Adam.

Za kierownicą-pan Ryszard,

Za taką kadrą przepadam.

 

Trasa jest urokliwa.

Jesień w pełni swej krasy.

Słońce spogląda zza chmury.

Przed nami pola i lasy.

 

Jedziemy przez całe Żuławy,

aż do samego Elbląga.

A dalej już Warmią przecudną.

Pasłęk uwagę przyciąga.

 

Farę, zamek i mury,

stare mury z bramami.

zaliczamy na własną rękę,

nie zwiedzamy ich jednak sami.

 

Krosno leży na Warmii.

Mało znana wioszczyna.

Bardzo podobna do Lipki.

To odpustowa kraina.

 

A teraz krótki postój

we wsi o nazwie Opin.

Tutaj ciekawy kościół.

 I już jedziemy z powrotem.

 

Dłuższy postój w Ornecie.

Przepiękny zabytek gotyku.

Najwspanialsza budowla na trasie.

Kościół z czternastego wieku.

 

Na koniec w planie Pieniężno.

Zwiedzamy Muzeum Misyjne.

Ciekawe zbiory ze świata.

Nie sądź, że spotkasz gdzieś inne.

 

A więc w kolejności Japonia,      

Indie i Indonezja,

Afryka i Ameryka.

Dla mnie to czysta poezja.

 

Wchodzimy jeszcze na moment

do seminarium kaplicy.

Nie ma, niestety, już czasu,

by rozejrzeć się w okolicy.

 

A tu pod samym bokiem

stary rezerwat przyrody

Dolina  rzeki   Wałszy.

Przed nami kolejne  przygody.

 

Gdynia, 12.10.2002

 

 

41. DZIEWIĘCIOLECIE „WRZOSU”

 

Dzisiejszy  jubileusz

jak zawsze uroczysty

Idziemy  dziś   z   Wiczlina

przez las. Cel nasz- oczywisty.

 

     Grupa jest wyjątkowa.

     Czterdziestu uczestników.

     Docieram do Demptowa.

     Zbyt  mało  na liczniku.

 

 

Stajemy   przy  ognisku.

Śpiewamy   repertuar.

Głos zabiera nasz Wojtek.

Prezes z niego jak ulał.

 

Cytuje  ciekawe dane.

Przyznaje odznaczenia.

A  potem jeszcze Rysiek

ma coś do powiedzenia.

 

Mirka, druga szefowa,

za wszystko  wszystkim dziękuje.

Kiełbasa na patyku

wybornie dzisiaj   smakuje.

 

Gdynia, 13.10.2002

 

 

 

Zosi W.- Marysia

 

42. JESIENNE NASTROJE

 

Naprawdę dzień wyjątkowy

i wyjątkowa wycieczka.

Dzisiaj Biesiada Kaszubska.

Jesienna z domu ucieczka.

 

Nie znam programu, lecz jadę.

Wiem tylko, że będzie udana.

Pogoda jest niezbyt pewna.

 Leje do samego dziś rana.

Wycieczkę prowadzi Ewa,

a robi to wspaniale.

Wszyscy są zachwyceni.

Już stoi na piedestale.

 

Jedziemy znaną nam trasą

w kierunku na Żukowo.

Ewa wspomina Syberię,

gdzie było tak morowo.

 

Następna wycieczka nad Bajkał

będzie już w przyszłym roku.

Chcemy i my  pojechać,

a plany w pełnym już toku.

 

 Teraz wspaniały moment –

oglądamy film nad filmy.

Było już wiele podobnych,

lecz ten jest zupełnie inny.

 

Docieramy do podnóża Wieżycy

i mamy tu sporo czasu.

Wchodzimy na jej wierzchołek.

Robimy trochę hałasu.

 

Z grzybami już gorsza sprawa.

Nie każdy ma ten talent.

Jedni ich mają dość dużo,

a inni nie mają wcale.

 

W Szymbarku wszyscy biegiem

lecimy do pana Formeli.

Tu kupujemy chlebek.

Czy starczy nam do niedzieli?

A  teraz  dosiadamy

dwóch  drabiniastych wozów.

Jedziemy   z   szykanami.

„Danmar” - fabryka  domów.

 

 W  fabryce oglądamy

najdłuższą deskę świata –

Kaszubska Deska z daglezji.

Oglądać ją można od lata.

 

Słyszeliśmy o niej już w radio,

czytaliśmy również i w prasie.

Wszyscy ją podziwiamy,

inaczej przecież nie da się.

 

I jeszcze raz wozami

pędzimy do Piotrowa,

by tu zabawić już dłużej.

Zrobiła się piękna pogoda.

 

Pod wiatą jest przyjęcie

-bigos, kiełbasa, ziemniaki.

Kto chce to strzela do tarczy,

kto chce to zjada przysmaki.

 

Cudny tutejszy obiekt,

i nikt się tutaj nie nudzi.

Kto chce ten może potańczyć.

Niektórym huśtawka służy.

 

Długo się ciągnie rozmowa

z miejscowym harmonistą.

Nikomu się dziś nie spieszy.

Gospodarz odpowie na wszystko.

 

Niestety czasu ubywa.

Można by tak trwać do rana.

Dzięki  wszystkim  za udział.

Niech  żyje  Ewa Kochana!

 

Gdynia,   19.10.2002

 

 

p.Darkowi- uczestnicy

 

43. JESIENNE SŁOŃCE

 

Chyba muszę popisać,

chociaż jestem zmęczona,

Nie pamiętam już kiedy

wróciłam tak wykończona.

 

Wycieczka Ochrony Przyrody

na przepięknej trasie.

Wspaniałe lasy, jeziora.

Opisać tego nie da się

 

Prowadzi sam szef Komisji

 Kamień -Bieszkowice.

Pogoda wymarzona.

Innych plusów nie zliczę.

 

Pan Darek, spec od przyrody,

po doktoracie chyba,

prowadzi nas bezbłędnie.

Dojrzy wszelkiego grzyba

 

Pilnuje każdej przecinki

Opowiada ciekawie o drzewach.

Pokazuje nam wielkie głazy.

Lepiej tego zrobić się nie da

Sam też pilnuje dziś czasu

by zdążyć na przystanek.

Narzuca takie tempo.

Nasze autobusy kochane

 

Dzięki szefowi Darkowi

za tyle przeżyć wspaniałych.

Dzięki za każdy krok z nami.

W pamięci -na lata całe.

 

Gdynia, 20.10.2002

 

 

 

44. „WRZOSOWA” WĘDRÓWKA

 

I znowu idziemy na trasę-

„Wrzosowa” wędrówka niedzielna,

Rewa i Mechelinki

i Pierwoszyno - kościelna.

 

Dziś gmina Kosakowo,

jej najciekawsze zakątki

Słuchamy i oglądamy

W kronikach będą pamiątki.

 

Szpyrk jest jak zawsze uroczy

Długi jak nigdy dotąd

Szeroki na kilka metrów

Gdynia daleko jest stąd.

Na trasie mamy zagrodę

nowy kościół i stary cmentarz

Jest ciepło, pogodnie, spokojnie

Na długo będziemy pamiętać.

 

Pogoda bardzo przychylna

I słońce nam świeci w oczy

Morze wygląda przecudnie

Dzień jest naprawdę uroczy.

 

W wesołej naszej kompanii

robimy dziś długą trasę

plażą nadmorską, polami.

Inaczej przecież nie da się.

 

Wędruje z nami Janina-

Turystka z Wejherowa

Jest też kochana Gena.

„Wanoga”- grupa morowa.

 

Najważniejsze to towarzystwo

Zarzucić się jemu nic nie da

Jak zawsze jesteśmy w komplecie

Trzynastkę pokochać trzeba.

 

Jestem dziś bardzo zmęczona

Poczułam to teraz w domu

Lecz wszystko pewnie to minie

Nie powiem o tym nikomu.

                   Gdynia, 27.10.2002

 

 

Elżbiecie-Marysia

 

45. NIECODZIENNA WYCIECZKA

 

Od  rana samego już pada

Wycieczka się  jednak odbywa.

Na starcie są dwie uczestniczki  -

Elżbieta i Marysia „ nieżywa:”

 

Nie ważny jest dla nas deszcz.

Podobnie jest też ze śniegiem.

Trasa się już zaczyna.

Ruszamy dziś na nią biegiem.

 

Ela jest tu po raz pierwszy,

ja zaś już tu byłam.

Droga śliczna i łatwa.

Szkoda, że już się skończyła.

 

Na długo pozostanie w pamięci

las ośnieżony i Buki.

Wrócimy tu pewnie już z wiosną.

W moim wierszu pojawiły się luki.

 

A teraz na niebie jest słońce.

Zrobiło  się trochę cieplej.

Lecz my   jesteśmy już w domu.

Za tydzień z  pogodą lepiej.

 

Gdynia 3.11.2002

 

 

46. NAJCIĘŻSZA WYCIECZKA

 

Faktycznie ciężką nie była.

Ciężkie były tylko plecaki.

Dwom paniom zachciało się jabłek,

więc dały się one we znaki.

     Wycieczka była wspaniała

     i fajne towarzystwo.

     Trasa, pogoda na medal,

     dopisało więc dzisiaj wszystko.

Początek trasy - Rekowo,

a potem jeszcze i Górne.

Zaliczamy pałac i fermę.

Czy dzisiaj nas ktoś zrozumie?

     Mijamy kolektor, jabłonki.

     Pod nimi masa "jabłuszek".

     Kładziemy je prosto w plecaki,

     zaś potem ... ja tylko je suszę.

Zaczyna się teraz już "lasek",

którym kroczymy do końca.

Po drodze jeszcze Kąpino.

Jesienna pogoda bez słońca.

     Kąpino się szybko rozwija.

     Domy jak grzyby tu rosną..

     Komunikacja na medal.

     Wrócimy tu znowu z wiosną.

Bardzo lubię tę wioskę

przepięknie położoną.

Kaplica, niestety, zamknięta.

Idziemy stąd w inną stronę.

 

 

Blisko już mamy do Nanic.

A teraz z lasu ucieczka.

Zapraszamy wszystkich ponownie.

Naprawdę urocza wycieczka.

     Gdy ktoś mnie spyta, jak się czuję

     i spojrzy na moją minę

    odpowiem słowami naszej Staszki –

    Zmęczenie- najlepszy wypoczynek.

Dziękujemy Panu Jurkowi

 za wspólne przewodnictwo.

Nie ma jak dobra współpraca.

Z grubsza byłoby już wszystko.

 

Gdynia, 17.11.2002

 

 

 

47. XX RAJD IM. DR. MIECZYSŁAWA ORŁOWICZA

 

Coroczna młodzieżowa

impreza PTTK.

Dwie setki uczestników.

Dziś marsz aż do Orłowa.

 

Idziemy trzema szlakami

do pięknej” Osemki” w Gdyni.

 Nastrój jest bardzo pogodny.

To aura dziś cuda czyni .

 

Na naszej drugiej trasie

 podziwiamy pomniki i klif.

W Redłowskim Rezerwacie

 nie zgubił nam się nikt.

 

Droga urocza ,ciekawa

 na długo w pamięci zostanie.

Na plaży zbieramy muszelki.

Brak czasu na drugie śniadanie.

 

W szkole jak zawsze przyjęcie –

herbata i ciasteczka .

Spieszę się na konkurs .

Dla mnie przemiła wycieczka.

 

Piszemy w sali zero trzy.

Przed nami dużo pracy .

Czasu niewiele, na nas czekają.

Pomóżcie nam rodacy.

 

I mamy już laureatów.

Z grupy trójkę najlepszą.

Dyplomy i skromne nagrody

na pewno wszystkich ucieszą .

 

Są jeszcze i inne konkursy

 lecz nas przy nich brakuje.

Zbieramy się wszyscy z powrotem .

Alicji za wszystko dziękuję.

 

Gdynia, 23.11.2002

 

 

48. I ZNÓW ZIMA

 

Dzisiaj już na dworcu do "rozłamu" doszło.

Część wędruje na Tokary, a nas w las poniosło,

Boimy się mrozu, wywrotek na trasie.

Zatem nasza trójka z szóstką już żegna się.

 

W Karwinach jest Kazik, do wędrówek skory.

Ruszamy przed siebie i mamy już tory

Pięknym czarnym szlakiem przecięliśmy las.

Już jesteśmy w centrum Karwin. Szybko mija czas

 

Od głównej ulicy zmieniamy kierunek.

Obchodzimy  łąki, pniemy się pod górę.

Wycieczka się kończy, jest trochę hałasu.

Piękna trasa biegnie samym skrajem lasu.

 

Już jesteśmy w domu spacerem rozgrzani.

Staszka, Basia, no i Kazik są bardzo kochani.

Najbliższa wycieczka dla mnie w przyszłym roku.

Wybierzemy krótsze trasy, piękniejsze widoki.

 

Gdynia, 8.12.2002