Adam "HiEnd" Bobek

Tadeusz Bury homepage


Anegdota dotycząca znajomości z Markiem Grechutą na okoliczność śmierci MG. (zapis oryginalny z serwisu audiostereo.pl 2006-10-10 19:54)

Marka poznałem na I roku studiów, jako świeżo upieczony student zainstalowałem sie w akademiku ze sprzętem audio (magnetofon Tonette, wzmacniacz DIY na lampach i kolumna DIY, oczywiście to było mono) i pewnego dnia wracając do swojego pokoju, już na schodach usłyszałem mój ulubiony zespół The Modern Jazz Quartet w przepięknym "concierto de Aranjuez" o myśle sobie moi wspólokatorzy dorwali sie do mojego sprzętu (co mieli kategorycznie zakazane) ale zblizajac sie do pokoju muzyka była coraz cichsza, wobec tego zrobiłem w tył zwrot i szukam źródła, najgłośniej jest koło schodów gdzie były ekskluzywne dwójki dla starszych roczników (ja mieszkałem w obskórnej 5ce z piętrowymi łóżkami gdzie umieszczano pierwszoroczniaków), staję przed drzwiami. pukam, wchodzę i widzę gramofon marki Ziphone (coś jak dzisiaj Pro-ject) a obok trzech budrysów:Marek G., Jan Kanty P., Tadeusz K., którzy słuchają oryginalnej mojej ukochanej płyty, ( wyjaśniam, że wówczas jedynym dobrym źródłem muzyki była czarna płyta) i pomimo róznicy wieku (to byly stare wygi po iluś dzjekankach) natychmiast nawiązaliśmy kontakt, połączyła nas wspólna pasja do muzyki i mało tego, pożyczyli mi tą płytę, żebym mógł przegrać z oryginału na taśmę, moje nagranie tego konceru było przegrane z taśmy, co już znacznie obnizało jakość. Nigdy niedowidziałem się, kto był waletem w tej ekskluzywnej dwójce, bo mieszkali tam w trójkę, ale była to wlasnie tworząca się grupa "Anawa" ale w ten sposób narodziła sie wieloletnia zażyłość miedzy mieszkańcami eksluzywnej dwójki a mną, która trwa do dzisiaj.

W latach 80-ych, kiedy już kazdy był na swoim (Marek i Jan Kanty otrzymali mieszkania od miasta), ja byłem ich serwisantem, Markowi podrasowałem jego kolumny, węgierskie Videofony (wymieniając wysokotonowe głośniki na peerlesy) oraz sprzedałem niezły wzmacniacz technics'a, co później przekląłem, bo cokolwiek się działo gnębił mnie telegramami (wówczas telefon był dobrem rzadkim i otrzymywali go nieliczni jak Marek, przeciętny czas oczekiwania na telefon około 15 lat), dlatego narzędziem był telegram, bylo po stanie wojennym, ja nagle zastaję w drzwiach kartkę zawiadamiającą o telegramie (jako kawaler-bywalec w domu tylko spałem) i przeżywałem nerwówę, odebrać nieodebrać (może to wojskowe biuro uzupełnień) a to Marek zawiadamia mnie, że wzmacniacz" zaczyna coś siadać", przyjeżdżam słucham i okazuje się, że kupił jakąś lewą płytę w komisie, a wzmacniacz był w porządku, więc mówię: Marek! puść sobie jakąś dobrze nagraną płytę, dla porównania a dopiero później wysyłaj telegramy, niewiele to dało, w końcu ja też dostałem telefon ( w ramch społecznej telefonizacji, rodzaj czynu społecznego, gdzie kazdy dobrowolnie wpłacał na rzecz telekomunikacji pewną kwotę, żeby mieli na kabel, a następnie przez rok wydzwaniało sie za darmo) no i kontakt był łatwiejszy.

Trzeba przyznać, że Marek był bardzo uczynnym kolegą, kiedyś na spektakl "Lokomotywa" przyjechali do mnie znajomi z Warszawy, oczywiście kupno biletów to marzenie ścietej głowy, ale Marek osobiście wyszedł do nas, żeby wprowadzić nas na swoją wejściówkę, moim też stałym zajęciem było załatwianie znajomym (z Ameryki i innych stron świata) dedykacji z autografem Marka, na jego płytach. Marek bardzo chętnie podpisywał, te płyty i razem z żoną wymyślali te dedykacje, żeby to niebyło coś banalnego, ale nigdy nie zgodził się przyjąć kogoś w domu, poprostu wstydził się, że żyje jak przeciętny Kowalski, a jest przecież No.1 polskiej piosenki (dla porównania jak dzisiaj, żyje taki Wiśniewski). Niemniej moi znajomi i tak czuli się bardzo nobilitowani, że mogli czekać przed domem artysty i dowiedzieć się gdzie mieszka. Ja mam komplet jego płyt i nagle uświadomiłem sobie, że ja niemam żadnej dedykacji a Marka już niema!

Marek od wielu lat chorował na brak kurczliwaości mięśni, co bezpośrednio skutkowało atrofią (zanikiem) mięsni, nie to bylo jednak bezpośrednią przyczyną śmierci, Marek zmarł w nocy, we śnie zapewne nie cierpiał. Pogrzeb odbędzie się najprawdopodobiej w Krakowie z początkiem przyszłego tygodnia, są targi z jego rodzinnym miastem, które upomniało się o niego, ale to bez sensu, bo w Krakowie, żył, pracował i związany był tylko z Krakowem i zapewne tutaj spocznie w alei zasłużonych.

P.S. Adam zmarł na zawał serca - 3 miesiące po Marku Grechucie - w styczniu 2007 roku .

Archiwum RAR konta adamhiend w serwisie audiostereo.pl


Webmaster - Tadeusz Bury Webmaster - Tadeusz Bury


Strona utworzona dnia 25-01-1998
przy pomocy programu Paj±czek 3.0.1 lt